Po prostu jestem.

Nie szukam już znaczeń ani znaków.

Nie próbuję zrozumieć, co było lekcją, a co błędem.

Nie tworzę już siebie — jestem.

W ciszy dnia, w ruchu konia, w cieple dłoni, w zapachu dymu, w słowie, które płynie bez wysiłku.

Rubedo okazało się nie czerwienią ognia,

ale kolorem skóry, gdy wraca w nią życie.

Nie ma już drogi — jest codzienność.

Nie ma już bóstwa poza mną — bo wszystko, co żyje, oddycha we mnie.

Nie ma już po co pisać, ale jeśli słowa przyjdą,

niech będą jak oddech — lekkie, prawdziwe, wystarczające.

Jestem.

I to jest cała historia.

fot. Stary strych w przededniu wymiany dachu — zanim wpadnie światło.

🕊️ Tym wpisem kończę cykl alchemiczny Ani Pająk — opowieść o przemianie, która przestała być teorią, a stała się życiem.