🐾 Lis wrócił do lasu

...czyli opowieść o tym, co przyszło, zanim zostało nazwane.

Nie poszłam tam po coś.  Nie wiedziałam nawet, czym to jest.

Nie miałam potrzeby być widzianą. Ani chęci, żeby zostać zapamiętaną.

A jednak...coś się wydarzyło...

Najpierw Ktoś zawołał. Głos przebił się przez zgiełk i tłum.

Czy ktoś ją przytrzyma ? Lisa...

I tylko ja ruszyłam. Bez pewności. Bez siły. Bez przekonania, że potrafię.

Ale z czymś... większym.

Z tym, co zawsze się odzywa, kiedy trzeba – czujnością. gotowością. zgodą.

Byłam tam. I wystarczyło.

On wszedł. Ja puściłam ją. I odeszłam – jak zawsze – cicho, bez fanfar, zostawiając coś, czego nie da się już odzobaczyć.

To nie był bal. To był moment. Mój osobisty rytuał.

Swoiste zamknięcie czegoś, czego nikt nie widział i początek czegoś, czego nie da się już zatrzymać.


A potem.... w
mej dłoni pojawił się – "Lis"- symbol. Jako odpowiedź- dla mnie!

Widzieli mnie. Znały mnie ich oczy, choć nie wiedziały, że to ja.

Szeptali imię, które wcześniej było tylko nazwą profilu. Aż wreszcie  stało się osobą. Stało się mną!

Tak, to Ja- Ania z coSEXtra. Wszyscy wiedzieli kim jestem, lecz nikt nie wiedział, że to ja :) paradoks. 

Obecności. 

Nie wiem, dokąd teraz idę. Ale już nie pytam, bo nie ma kogo. Odzyskałam niepodległość, swoją własną...

Czuję, widzę, słyszę i wiem... i wreszcie się z tym nie kryję. Jestem taka, jaka jestem.

I to wszystko dzieje się – bez planu, bez walki, bez zasług.

Po prostu dzieje się, kiedy przestaję stawać na palcach i zaczynam chodzić po ziemi.

Lis wrócił do lasu. Jak Ja wróciłam do siebie.

Każdy z nas ma swój dzień odzyskania niepodległości.